Wiosna i jesień brzmią moim zdaniem jak zaproszenie do Pienin – kolory, na jakie możemy się tutaj napatrzeć o tych porach roku, są po prostu świetne. Pieninom warto poświęcić przynajmniej dzień, żeby wejść na dwa tutejsze klasyki: Trzy Korony i Sokolicę. Dobrym pomysłem jest dołożenie do tej listy jeszcze najwyższego szczytu pasma, czyli Wysokiej, ale ją zostawmy sobie na kolejny wpis.
Szczawnica Niżna – Przeprawa pod Sokolicą – Sokolica – Krościenko (7.6 km, 2:39 h)
Sokolicę zdobywaliśmy w ostatnio w dwóch wariantach: za pierwszym razem ze Szczawnicy, za drugim z Krościenka nad Dunajcem, po wcześniejszym zaliczeniu Trzech Koron. Szczerze mówiąc ta pierwsza trasa do tej pory nie kojarzy mi się zbyt pozytywnie.

Nie zrozumcie mnie źle, jest ciekawa, zwłaszcza że obejmuje przeprawę przez Dunajec po krótkim spacerze czerwonym szlakiem wzdłuż Dunajca (chwilę wcześniej po lewej mijamy Schronisko PTTK Orlica, warto je odwiedzić zwłaszcza jeśli w Szczawnicy kończymy naszą wycieczkę). Od tego momentu zmieniamy szlak na niebieski i – no właśnie – zaczynamy wchodzenie po stopniach do góry, pod sam szczyt. Trwa to maksymalnie kilkadziesiąt minut, ale mnie wykończyło, dlatego dużo lepiej wspominam trasę z Krościenka.
W rankingu jesiennych widoków ze szczytu w Pieninach moim zdaniem Sokolica (747 m n.p.m.) nie ma sobie równych. Mamy tutaj pod nogami tyle odcieni zieleni i żółci, że można tylko patrzeć w dół i się zachwycać. Niestety wizytówka Sokolicy, czyli sosna rosnąca nad przepaścią, została uszkodzona kilka lat temu przez śmigłowiec w czasie akcji ratunkowej – szkoda nam jej za każdym razem, gdy się tutaj wdrapujemy.


Jeśli na Sokolicy chcemy zakończyć nasze zdobywanie szczytów, mamy do wyboru dwie opcje: powrót szlakiem, którym weszliśmy (nie wiem tylko co na to nasze kolana ;)) lub zejście do Krościenka nad Dunajcem. My wybieramy ten drugi szlak, z tym że już na dole zamiast w stronę Krościenka kierujemy się w prawo, mając nadzieję, że uda nam się przepłynąć w Szczawnicy kolejny raz przez Dunajec. Docieramy na miejsce chwilę po godzinie ostatniej przeprawy, ale mamy więcej szczęścia niż rozumu, bo jeszcze zastajemy pana, który godzi się po nas przypłynąć. Jeśli nie chcecie powielić naszego błędu, polecam sprawdzić to wcześniej, bo w niektórych miesiącach godziny, kiedy można przedostać się na drugą stronę, dość mocno się skracają.

Krościenko – Trzy Korony – Sokolica – Krościenko (12.7 km, 4:50 h)
Za drugim razem docieramy na Trzy Korony i Sokolicę. Trasa jest dłuższa, ale ja wspominam ją jako mniej męczącą fizycznie (gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, że niezbyt dobrze zapamiętałam schodki na Sokolicę od strony Szczawnicy...). Na Trzy Korony wchodzimy z Krościenka szlakiem żółtym, który z czasem zmienia się w niebieski.

Trzy Korony (982 m n.p.m.) to na pewno najbardziej charakterystyczny szczyt w Pieninach, trudno go pomylić z innym – cieszy mnie to bardzo, bo o rozpoznawaniu szczytów muszę się jeszcze sporo nauczyć.;) Na najwyższej turni, Okrąglicy, zbudowano platformę widokową, z której możemy oglądać Przełom Dunajca, ale też Beskidy czy Tatry. Wstęp tutaj – podobnie jak na Sokolicę – w sezonie jest płatny (jeśli tego samego dnia odwiedzamy obydwa miejsca, obowiązuje nas jeden bilet; tutaj znajdziecie więcej informacji na temat opłat w Pienińskim Parku Narodowym). Na Trzech Koronach w zasięgu naszego wzroku jest znacznie więcej terenu, ale ja ciągle jeszcze nie zmieniłam swojego zdania i numer jeden jeśli chodzi o widoki zostawiam Sokolicy.
Z Trzech Koron wracamy kawałek tą samą trasą i dalej niebieski szlak prowadzi nas na Sokolicę, skąd podobnie jak ostatnio schodzimy zielonym do Krościenka, żeby zamknąć naszą pętlę. Wysoką zostawiamy sobie już na inną okazję, ale myślę że zdeterminowani nie będą mieć problemu ze wspięciem się także tam tego samego dnia.
Podobną trasę powtarzamy też pod koniec zimy. Pogoda jest zdecydowanie lepsza, stojąc na platformie mamy więc przed sobą wszystko jak na dłoni – przede wszystkim tatrzańskie szczyty, ale też na przykład nasze Fudżi (czy, jak wolą niektórzy, Kilimandżaro), czyli Babia Góra.





Piękne widoki, tak dobrze mi znane. Niestety tegoroczne lato , z przyczyn ode mnie nie zależnych pozbawione było górski wędrówek. Ale za rok to nadrobię i mam nadzieję, że z przysłowiową nawiązką. Pozdrawiam i nieco zazdroszczę!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wielka szkoda – ale dzięki temu za rok wrażenia będą pewnie jeszcze lepsze! 🙂
PolubieniePolubienie
Wieki nie byłam, trzeba zaplanować, by na tę sosnę jeszcze popatrzeć, póki jeszcze się dzielnie trzyma. 🙂
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubienie
To prawda, do takich widoków warto wracać!
Też pozdrawiam. 🙂
PolubieniePolubienie
[…] Trzy Korony i Sokolica […]
PolubieniePolubienie
Uwielbiam Pieniny i co jakiś czas chętnie wracam. 🙂
Trasa ze Szczawnicy na Sokolicę mi się podobała, bo taka krótka i konkretna. Na Trzech Koronach niestety trafiłam na kolejkę do punktu widokowego… za to świetnie wyglądają od dołu. 🙂
PolubieniePolubienie
Niestety kolejki tam to podobno częsta sprawa. 😦 Ale szczerze mówiąc moim zdaniem widok z platformy nie jest jakiś szczególnie porywający – też uważam że świetnie wyglądają od dołu i chyba to ujęcie wolę. :>
PolubieniePolubienie
piękne zdjęcia i wrażenia, gratuluję wszystkich wyczynów!! Ja weszłam raz na Giewont od Krupówek nad urwiskiem, a po drodze , już w jej połowie obiecałam Bogu poprawę w zamian za to, zeby mnie jakoś z tamtąd zdjął, żebym nie musiała chociaż tą samą drogą schodzić. Nie wiedziałam, że zejście jest łagodne😂
PolubieniePolubienie
No i to się nazywa być szybko wysłuchanym. 😉 Polecam w takim razie Pieniny – mniej potencjalnych stresów, a widoki też piękne. :))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
może kiedyś, teraz mam trochę daleko 😄
PolubieniePolubienie